Opis
SIŁA PRZYCIĄGANIA – Z dziejów Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącego im. Kazimierza Wielkiego w Bochni i Stowarzyszenia Bochniaków i Miłośników Ziemi Bocheńskiej
W 2017 roku jubileusz 200-lecia obchodziło Liceum Ogólnokształcące im. Króla Kazimierza Wielkiego w Bochni. Niewiele szkół w Polsce może poszczycić się tak długim rodowodem i tak piękną historią.
Szkoła założona w 1817 r. miała kształcić wierne i lojalne kadry urzędnicze, a nie naukowców. Miała być niemiecka, nie tylko z nazwy, ale także z języka i ducha. Stanisław Fischer pisze, że mimo ustawicznych nacisków z Wiednia siła żywiołu polskiego górowała nad niemczyzną i cel wskazywany niemieckim pedagogom okazał się nadzwyczaj trudnym, a gleba mało podatna pod zasiew austriackich uczuć.
Dzięki publikacji poznajemy sylwetki profesorów, także tych, którzy przybyli do Bochni na początku XIX wieku w celu germanizacji Polaków, a jednak ulegli fascynacji kulturą polską. Takim przykładem był proboszcz bocheński ks. Pius Rieger, pierwszy prefekt bocheńskiej szkoły, który nawet po polsku nie nauczył się mówić, ale w stałym konflikcie z wiedeńską Komisją Edukacyjną robił wszystko na rzecz polskości tej szkoły.
Młodzież z bocheńskiej szkoły brała czynny udział w zrywach narodowych, walczyła w legionach, POW, wojnach ukraińskiej i bolszewickiej.
Z murów bocheńskiej szkoły przez dziesiątki lat wychodziła młodzież znakomicie wykształcona, przygotowana do podejmowania wyzwań jakie niosło życie i świadoma wartości którym powinna służyć. Było to zasługą świetnego grona profesorów, już w dobie autonomii galicyjskiej. Wielu z nich posiadało tytuły naukowe, dyplomy zagranicznych uniwersytetów, działało w komisjach Akademii Umiejętności, a Bochnia była najbliżej Krakowa.
Nauczyciele byli surowi, wymagający, ale jednocześnie wyrozumiali. Potrafili wiązać wykładaną lekcję z życiem za pomocą często dowcipnej i humorystycznej okrasy. Liczne przykłady na rozległej panoramie dziejowej dają obraz stosowanych metod edukacyjnych.
To szkolne środowisko czuło się częścią bocheńskiego społeczeństwa i angażowało się w nurt życia miasta, dając przykłady tego zaangażowania na każdym kroku. To dzięki nim rozkwitało w Bochni Towarzystwo Szkoły Ludowej, bocheński „Sokół”, harcerstwo, powstało Polskie Towarzystwo Tatrzańskie i Stowarzyszenie Bochniaków, wybudowano bursę gimnazjalną, kościół szkolny i Żeńskiej Seminarium Nauczycielskie.
Sporo miejsca poświęca autor szczególnemu miejscu w szkole, jakim jest vestibulum. To szkolne sanktuarium, w którym są tablice pamiątkowe poświęcone nauczycielom i uczniom szkoły, którzy zginęli w I i II wojnie światowej, z determinacją i odwagą prowadzili tajne nauczanie młodzieży w latach hitlerowskiej okupacji. Interesujące są losy postaci wymienionych i niewymienionych (wskutek cenzury) na tablicach. Niemniej ciekawe są potyczki z cenzurą w latach 60. XX wieku w tych sprawach.
Wyjaśnione zostały w książce różne szkolne tajemnice, na ślad których udało się autorowi natrafić, chociaż niektóre pozostaną na zawsze w kręgu domniemań.
Z kart książki poznamy historię samorządu szkolnego, który od 1905 r. pod kierunkiem „marszałka” był dumą szkoły i jego dalszą, po II wojnie światowej, ewolucję, kiedy marszałka zastąpił plebejski „wójt” (w Polsce mógł być tylko jeden marszałek Rokossowski) i degenerację samorządu w latach stalinowskich, kiedy sądził on nie tylko swojego kolegę Ireneusza Iredyńskiego, ale niewygodnych trzech nauczycieli (w tym ks. Antoniego Czaplińskiego) i dwie nauczycielki, a proces ten doprowadził do śmierci jednej z nich.
Cały jeden rozdział książki poświęcony jest szkolnej anegdocie, przezwiskom i ksywom nadawanym profesorom i okolicznościom w jakich powstały, ale pozostało kilka, które czekają jeszcze na wyjaśnienie.
W publikacji ciekawa jest historia Stowarzyszenia Bochniaków od 1936 roku i Słownik Biograficzny wybitnych profesorów i uczniów Liceum Ogólnokształcącego im. Króla Kazimierza Wielkiego zasłużonych dla nauki kultury i sztuki w XIX i XX wieku. Znajduje się w nim 110 nazwisk: historyków, prawników, poetów, etnografów, pisarzy, malarzy, drzeworytników, rzeźbiarzy, chemików, mikrobiologów, anatomopatologów, medyków sądowych, aktorów, ornitologów, okulistów, genetyków, fizyków jądrowych, konstruktorów, petrografów, hutników, biochemików, poliglotów i językoznawców, lekarzy, botaników, geografów, nematologów, geologów, paleontologów, paleozoologów, ekonomistów, filologów klasycznych, biblistów, bibliotekoznawców, sportowców, kompozytorów, matematyków, kilku wynalazców, śpiewaków koncertowych, operowych i operetkowych, taterników, językoznawców, krajoznawców, farmaceutów, podróżników, archiwistów, dyrygentów. Słownik nasycony jest anegdotą i kolorytem bocheńskim. Dzięki temu ciekawiej się go czyta. Możemy tam znaleźć wykształconych w murach bocheńskiej szkoły twórców Zielonego Balonika, uczestników słynnego Stołu Szyderców w krakowskiej kawiarni Sauera, pieśniarza Warszawy, lekarzy, którzy przeprowadzali sekcję szczątków polskich królów. Jest kilku wieloletnich rektorów wyższych uczelni i bocheński nauczyciel, który w Hollywood reżyserował filmy z Charlie Chaplinem i Mary Pickfort a potem został dyrektorem Metropolitan Opera House w Nowym Jorku. Odnajdziemy bocheńsko-krakowski światek młodopolskich poetów, oryginałów i fantastów, uczestników pijanych nocy w kawiarni Turlińskiego w Krakowie, przyjaciół Wyspiańskiego, Witkacego, Witosa i Piłsudskiego i tych, którzy z natchnienia muz oddali się sztuce w najrozmaitszych jej dziedzinach i zdobyli powszechne uznanie. (…)
Dowiemy się także jak ze szkolnych słabeuszy wyrastały światowej sławy autorytety i postacie, z których Polska może być dumna.
Opinie
Na razie nie ma opinii o produkcie.